Met❤️; step by step #5

The Harlem Renaissance and Transatlantic Modernism- duża, różnorodna, wielowarstwowa wystawa na której zaprezentowano  ponad 150 dzieł stworzonych przez czarnoskórych artystów w latach 20. i 40. XX wieku; obrazy, rzeźby, fotografie, filmy, książki, druki. Mieszkali i tworzyli głównie na nowojorskim Harlemie, który zaludnił się w okresie Wielkiej Migracji. Były to czasy, gdy miliony Afroamerykanów uciekało z ogarniętego segregacją Południa, szukając lepszych warunków życia w miastach.

Opisy poszczególnych eksponatów są tak skonstruowane, żeby oglądający mógł przy okazji poznać historię różnych zajść, atmosferę tamtych lat i zobaczyć, jak bardzo Harlem był- i zresztą nadal jest- niejednolitym, wielowarstwowym miejscem. Niektóre informacje mogą być, szczególnie dla turystów, niespodzianką.

Dołączone do wielu dzieł biogramy artystów są mniej nastawione na fakty z życia- mamy przecież internet- bardziej na relacje, wpływy, miejsce w społeczności, wspomnienia, cytaty z listów i notatek. Charles Alston, Aaron Douglas, Meta Warrick Fuller, William H. Johnson, Archibald Motley, Winold Reiss, Augusta Savage, Laura Wheeler Waring – nazwiska znane obecnie z galerii, poszukiwane wśród kolekcjonerów, przez lata niedoceniane.

Postarano się też pokazać wystawianych artystów w kontekście europejskich, dobrze znanych twórców, którzy tworzyli w tym samym czasie, jest więc jednocześnie do obejrzenia Matisse, Munch, Picasso. Co zresztą nie wszystkim recenzentom się spodobało, uznali to za zabieg niepotrzebny i niesłuszny merytorycznie. To nie jest pierwsze podejście Met do Harlemu. W 1969 roku odbyła się tam wystawa „Harlem on My Mind” i miał to być przegląd  kultury afroamerykańskiej. Jak się okazało, zawierał jedynie fotografie mieszkańców tej dzielnicy. Ludzie tworzący Met dzisiejsze przyznają, że była to pomyłka, przykład “ogłuszającego, nieświadomego rasizmu”.

Nawiasem mówiąc, na obecnej wystawie- nie jest to zaznaczone w opisach- znalazły się fotografie Van Der Zee i G. Parks, których prace pokazano też w ramach “Harlem on My Mind”.

Eksponaty na obecną wystawę wypożyczono, między innymi, od prywatnych kolekcjonerów, także europejskich, oraz ze zbiorów National Portrait Gallery w DC, ale większość pochodzi z kolekcji tzw. czarnych uniwersytetów, obecnie nazywanych „historically black colleges and universities”. Nie ma wyjaśnienia na wystawie, więc na wszelki wypadek, w dużym skrócie: są to uczelnie, które zaczęły powstawać już w 1837, a szczególnie po roku 1890, gdy wprowadzono prawo nakazujące stanom, aby zapewniły dotacje pozwalające na utworzenie szkół wyższych, jeśli czarnoskórzy studenci nie byli przyjmowani do istniejących uczelni “dla białych”. To osobne szkolnictwo funkcjonowało do roku 1964. Obecnie do HBCU, może wstąpić każdy, ale w dalszym ciągu przeważają w nich studenci Afroamerykańscy. I kobiety. Howard University do którego nie jest się łatwo dostać- nazywany wciąż- „Black Harvard”- ma zaledwie 1% białych studentów.A wracając na wystawę; dynamiczna, wciągająca, działająca na zmysły. Spory tłok, więc jeśli ktoś chce obejrzeć dokładniej, lepiej zarezerwować nieco więcej czasu.

Charles Henry Alston, Girl in a Red Dress, 1934

Poniżej: Romare Bearden, The Block, 1971- obraz ten, znany z wielu wystaw, wisi osobno, ale blisko. Bearden mówił, że zainspirowało go to, co mógł zaobserwować ze swoich okien,  ludzi, powtarzające się sytuacje, barwy, błyski energii Harlemu, gdzie w latach 40.ubiegłego wieku miał swoją pierwszą pracownię i gdzie włączył się w ruch artystyczny po przyjeździe z Południa. Każdy z sześciu paneli składających się na tę panoramę przedstawia inny, charakterystyczny dla Harlemu aspekt życia.

Wystawa czynna do 28 lipca. Have a good one.

a.Ra