Z bronią, ale bez

Unfuck The World
Unfuck The World. Szybko


Właśnie wszedł w życie nowy przepis, który musiał się pojawić, bo Sąd Najwyższy anulował obowiązujące od stu lat prawo na mocy którego w miejscach publicznych w Nowym Jorku można było nosić przy sobie broń jedynie po udowodnieniu, że potrzeba taka jest konieczna i uzyskaniu specjalnego pozwolenia. Ograniczenie to wprowadzono, gdy został zastrzelony idący do The Princeton Club w Gramercy Park, 43 letni Graham Phillips, dziennikarz, literat, obiecujący pisarz, człowiek niezwykle spokojny. Oczywiście, podobnych przypadków było wcześniej mnóstwo, ale przyjaciele Phillipsa postanowili zainteresować tym problemem polityków stanowych, nagłośnili w prasie i konsekwentnie pilnowali, żeby sprawa nie została zapomniana.
Phillipsa zastrzelił mający zaburzenia psychiczne muzyk orkiestry symfonicznej, który zaraz potem strzelił i sobie w głowę. Zabójca nie znał ofiary, z bronią przy sobie chodził przez wiele miesięcy. Nie doszukano się żadnych motywów jego czynu.

Zaraz po ogłoszeniu przez Sąd Najwyższy, że zakaz noszenia broni przy sobie jest teraz sprzeczny z Konstytucją, choć nie był sto lat temu, burmistrz Eric Adams skrytykował ostro to postanowienie i powiedział, że nie da zrobić z miasta “dzikiego dzikiego Zachodu”. Na każdą milę kwadratową w NYC przypada średnio 28 tysięcy ludzi. Okazało się jednak, że choć miasta mogą ustanawiać swoje “strefy bez broni”, nie mogą, zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego, zakazać noszenia przy sobie broni na całym obszarze np. najgęściej zaludnionego, pełnego turystów Manhattanu.

Gubernatorka Kathy Hochul wyznaczyła więc strefy w których jest to zabronione. Są to, między innymi: wszystkie dworce, lotniska, kościoły, restauracje, kluby, bary, punkty imprez i koncertów na świeżym powietrzu, sale widowiskowe, Times Square i inne zatłoczone miejsca. Lista ta będzie uzupełniana.

a.Ra

Informacje dla turystów:

* The Princeton Club of New York z Gramercy przeniósł się na 15 West 43rd Street, gdzie egzystował do zeszłego roku. Już przed pandemią mówiło się, że może zostać zamknięty z powodu brzydoty budynku z lat 60. w którym został umieszczony, szczególnie w porównaniu do klubów Harvard i Yale. Na razie nie podano do wiadomości, gdzie będzie reaktywowany.
* The Yale Club of New York, przy 50 Vanderbilt Avenue, zwany the Yale ma ponad 11 tysięcy członków z całego świata.
* The Harvard Club of New York, 35 W 44th Street, taras, bar na dachu i wspaniałe widoki.
Wszystkie wymienione kluby należą do prywatnych organizacji zrzeszających absolwentów. Członkowie tych klubów mogą zapraszać swoich gości do korzystania także z klubowych hoteli.