Pogoda była dość, powiedziawszy prawdę, trudna, ale niewątpliwie letnia: upał dochodził do 100 F, słońce piekło, gdy nie było chmur, ale przyszły, zerwał się silny wiatr, grzmiało i padało. Żadna z tych okoliczności przyrody nie przerwała marszu syren i innych morskich stworów witających lato.
Królem Neptunem w tym roku był artysta Joe Coleman; malarz, rysownik, aktor i performer. Jego dzieła są w posiadaniu galerii na całym świecie, jednak to właśnie Coney Island fascynowało go od dzieciństwa i zainspirowało wiele jego obrazów. Jego partnerka- Whitney Ward, była Królową- projektuje kostiumy na różne parady od 30 lat. Obydwoje zajęli się nie tylko królowaniem, ale i oprawą plastyczną tegorocznej Mermaid Parade o której turyści ze Stanów piszą, że jest “dziwaczna”. Artyści z Coney Island uważają, że dziwaczność to dar, a tego dnia każdy dziwak może się czuć cudownie, nikt nikogo nie ocenia, życie jest mniej poważne niż zazwyczaj.
Było bardzo, bardzo wesoło. Dużo muzyki i beztroski z oceanem w tle. Oraz ponad 200. tysięcy widzów dzielnie trwających przez kilka godzin w upale.
Oto kilka fotek, nie wymagają nawet podpisów.
Fotki na dole:
– Zgodnie ze zwyczajem, każdy uczestnik Mermaid Parade kończy marsz wstępując w wody oceanu;
Parada Syren na Coney Island jest zawsze w pierwszą sobotę po letnim przesileniu.
See you in a year
aRa.