Sylwester w Nowym Jorku był- na swój sposób- fascynujący. Times Sqare, gdzie od roku 1904 odbywa się impreza powitania nowego roku, został odcięty od miasta kordonami barierek i ochrony już dzień wcześniej. Koncert z miotającą się po scenie w pseudo-erotycznych drgawkach piosenkarką, która cała wcisnęła się prawdziwym cudem w strój rajstopopodobny , był transmitowany przez telewizje i internet, tak samo jak reszta atrakcji; kula, fejerwerki, confetti, tak więc było wszystko to, co zawsze, oprócz tłoku. Ochrona się obawiała „napierającego tłumu”- ale dookoła było dokładnie tak samo pusto, jak w całej reszcie miasta. Bez godziny policyjnej. Wyszło samo z siebie. Nie było dokąd iść. Wszystko, co napędzało ruch w tę noc, przestało-chwilowo-istnieć; koncerty, przedstawienia, biegi, fajerwerki w parkach i na wyspach. Bary i restauracje zamknięte. NYPD nakryło trzy nielegalne imprezy w klubach, ale to trochę mało na taką ilość ludności.
Nie było nigdzie ani śladu balonikarzy, sprzedawców gwizdków, okularów, świetlistych mieczy i innych wynalazków. Nie było kobiet w sukniach i trampkach, nie było dziewczyn w obcisłych tubach z błyszczących lam podciągniętych wysoko, żeby skakać przez kałuże lub w ogóle krok zrobić i ani jednej pani w koronie księżniczki. Nie było witających nowy rok klaksonów, muzyki z okien, dymów snujących się z otwartych drzwi klubów, śmiechu, okrzyków i pisku turystów, że zimno.
Zresztą chyba łatwiej wymienić, co było: puste ulice, 5 Ave, Madison Ave, East Village, wszystko puste. Puste autobusy. Patrole policji i helikoptery NYPD na niebie. Nieliczni przechodnie, kilka taksówek i trochę samochodów. Był też młody człowiek, w niesamowicie złotym krawacie, który na skwerku przy Union Square wyciągnął z torby butlę odkażacza i przemył nie tylko ławkę na której przycupnął, ale i sąsiednią. Niektórzy nowojorczycy zamiast chodzić od rozrywki do rozrywki, w tym roku jeździli po ulicach, żeby się napatrzeć na to, czego nie ma.
Pustymi ulicami przeszła też eskortowana przez patrole policji demonstracja przeciwko policji. Uczestnicy wyglądali na nieco skonfundowanych, bo Metronome- elektroniczny zegar będący jednocześnie dziełem sztuki, który ozdabia plac od 1999 roku- został przeprogramowany i obecnie dziękuje sam sobie za 20 letnią służbę, zadaje pytania retoryczne oraz pokazuje ile czasu nam zostało do katastrofy ekologicznej. Tzn. jeśli wskaźniki dotyczące emisji szkodliwych gazów do atmosfery się nie zmienią.
Demonstracja oczekując na północ stanęła na skrzyżowaniu pod zegarem blokując potencjalny ruch w każdym kierunku, ale zablokowała jedynie pusty autobus- kierowca wysiadł i popijał kawę. Po chwili wszyscy ruszyli gdzieś dalej i zniknęli w ciemnościach.
Tuż po północy zaczęła się pierwsza nowojorska afera; na Times Square, na koniec tej całej wirtualnej imprezy, burmistrz złożył mieszkańcom życzenia, a następnie zatańczył z małżonką. Zdaniem sprawozdawców z telewizji Fox News- i nikt inny by tego nie wymyślił- taniec był policzkiem wymierzonym nowojorczykom i de Blasio zamiast tańczyć sobie na placu na który nie dopuścił nikogo, powinien zająć się miastem. Niechybny znak, że zbliża się czas wyborów na stanowisko burmistrza i od teraz każdy kandydat będzie zapewniał, że on to na mur beton nie zatańczy z żoną na pustym Times Square.
Kolega dziennikarz z prasy lokalnej przepytuje patrol motorowy NYPD o wrażenia.
Protestujący mówili, że idą ze Stonewall- jest to najsłynniejszy gejowski bar nowojorski. Mieści się przy 53 Christopher Street w Greenwich Village. To tam społeczność gejowska zbuntowała się przeciwko policji, co rozpoczęło serię zamieszek, które w efekcie doprowadziły do liberalizacji prawa.
I zniknęli w ciemnościach.
aRa.