Pierwsze po pandemii nowojorskie Sex Expo właśnie się skończyło. Pierwsze i najważniejsze; świetna obsługa dziennikarzy. Wszyscy dostali zaproszenia i doskonałe materiały, opracowane do tego stopnia, że ze wskazaniem, co się bardziej nadaje do np. The Guardian, a co do NYT. Aż szkoda, że pisujemy- zasadniczo- wyłącznie o mieście.
A co do reszty, to jak na każdej innej imprezie tego typu: wystawcy zachęcali do swoich wyrobów, reklamowali, pokazywali i sprzedawali. Rynek zabawek erotycznych to w Stanach spory biznes, szacowany na prawie 13 miliardów dolarów, jest to 33% światowego rynku. Najwięcej sex-shopów ma stan New Hampshire, nawiasem mówiąc. Stan ciekawy politycznie, mocno spolaryzowany, progresywny w jednej części, ostro konserwatywny w drugiej. Zaraz potem North Dakota; oceniana jako jeden z najmocniej konserwatywnych stanów w USA, siedlisko wielbicieli QAnon i wszelkich innych teorii spiskowych.
Natomiast panele i dyskusje na nowojorskim Sex Expo dotyczyły tematów różnorodnych; od ściśle technicznych, seksuologicznych i erotycznych aż po rozważania na temat, dlaczego w mediach socjalnych o seksie mówi się głównie w kontekście albo moralizowania, albo traktuje jako temat oślizłych dowcipów i dlaczego media konwencjonalne starają się pisać głównie o problemach, a mniej o przyjemnościach. Sporo też było doradców życiowych, wróżek, trafił się nawet specjalista od prostowania kręgosłupa.
Tak czy inaczej, seks-shopy w Nowym Jorku są- na ogół, a szczególnie te dla kobiet- nowoczesne, często wyglądają bardziej jak galerie sztuki lub księgarnio-kawiarnie, urządzają różnego typu szkolenia i spotkania z autorami książek i terapeutami.
a*Ra
Sponsorem atrakcji i Press Room była firma Romantic Depot.