Met❤️; step by step #8

Demonstracje ruchu BLM w Nowym Jorku miały swoisty skutek uboczny; zapoczątkowały- trwającą do dziś- dyskusję na temat pozyskiwania zbiorów muzealnych i traktowania sztuki czarnoskórych i natywnych mieszkańców US. Zarząd Met przyznał- wśród wielu innych punktów obszernej samokrytyki- że pokazując wyłącznie eksponaty z historii Narodów Natywnych, w sposób niezamierzony utrwalali stereotypy. Od kilku lat w dwóch niewielkich salach Galerii 746 można oglądać zbiory z kolekcji stałej- zdobione ubrania, biżuterię, strzały- ale oprócz tego organizowane są tam wystawy współczesnej sztuki natywnej.
Jedna z nich właśnie trwa. Można na niej obejrzeć część twórczości Mary Sully.

Przy okazji warto dowiedzieć się nieco więcej niż z krótkiego opisu na wystawie o jej biografii, bo daje to ciekawy wgląd w historię Stanów. Jednym z jej przodków był słynny malarz, portrecista Thomas Sully, który wyemigrował z Anglii. Prezydent Jackson na banknocie 20.dolarowym jest wzorowany na portrecie jego autorstwa. Jej pradziadkiem był generał Alfred Sully, który też zresztą malował, ze szczególnym zamiłowaniem akwarele, ale przede wszystkim był żołnierzem. Brał udział w wojnie z Meksykiem, walczył po stronie Unii we wszystkich większych bitwach w trakcie Civil War i był generałem w czasie American Indian Wars. Życie prywatne- trzy bardzo różne małżeństwa- miał równie ciekawe; jego pierwszą żoną została, wbrew woli rodziców, 15. letnia córka bogatych ranczerów. Zmarła po roku małżeństwa, możliwe, że została otruta przez wyrzuconego z ziemi dzierżawcę. Następną jego wybranką była mieszkająca w rezerwacie dziewczyna z plemienia Sioux, zawarli tradycyjne, natywne małżeństwo, mieli kilkoro dzieci, w tym przyszłą matkę artystki. Generał ożenił się raz jeszcze, bardziej konwencjonalnie, nie mniej jego żyjące w rezerwacie dzieci używały jego nazwiska.

Mary Sully także urodziła się w rezerwacie- Standing Rock w South Dakota- i nadano jej imię Susan Mabel Deloria. Jej ojcem był Tipi Sapo, pastor kościoła episkopalnego i z jego strony miała wśród przodków szamanów i wojowników plemienia Sioux. W latach 20. XX wieku, przyjęła imię i nazwisko swojej matki.
Żyła pomiędzy dwoma światami. To, co widziała w miastach “białych”, przetwarzała na natywne symbole. Nie miała formalnego wykształcenia plastycznego, pracowała samotnie. Stworzyła prawie 200 misternie zaprojektowanych, wielobarwnych rysunków, które na różne skomplikowane sposoby łączą w sobie elementy sztuki awangardowej i natywnej różnych plemion, miesza się w nich życie wielkich miast, tradycje szamańskie i chrześcijańskie. Jej siostra była pisarką i antropolożką i razem jeździły od rezerwatu do rezerwatu, przez całe Stany. Siostra- Ella Cara Deloria- zapisywała, a ona rysowała to, co widziały. Mary Sully spędzała też dużo czasu w Nowym Jorku, fascynowali ją celebryci, gwiazdy kina, teatr i tłumy ludzi. Wszystko to jest w jej twórczości i na wystawę wybrano prace, które ilustrują jej kolejne zainteresowania.

Zmarła w 1963 roku i póki żyła, nie była szerzej znana i nie starała się o to w jakiś szczególny sposób. Wzięła udział w zaledwie kilku wystawach. I w rezerwacie i w miastach, zawsze była taką samą, nieśmiałą, wycofaną istotą. Dziś najczęściej wystawiane są jej wykonane kredkami tryptyki i „portrety osobowości”, często przedstawiające gwiazdy lub znane osoby, ale w postaci abstrakcyjnych symboli i form, które czerpała z klasycznych wzorów rdzennych Amerykanów.
Wystawa ta jest trochę jak podróż w trakcie której poznaje się miejsca, wydarzenia i ludzi od zupełnie nowej, niespodziewanej strony.

Informacje dodatkowe:

 

A na zdjęciu poniżej:
– z lewej; tryptyk przedstawiający postać Fiorello La Guardia. Był burmistrzem Nowego Jorku w latach 1934–1945 i znany był z charyzmatycznej osobowości i zaangażowania w reformy i programy ułatwiające mieszkańcom życie. Z pracy tej widać, że Sully go podziwiała: trzy korony nawiązują do jego roli lidera, a kwiaty do jego imienia, które po włosku znaczy „mały kwiatek”. La Guardia był burmistrzem NYC przez trzy kadencje i przeprowadził mieszkańców przez Wielki Kryzys i II wojnę światową.
– z prawej; Gertruda Stein. W tym wypadku powtarzającym się motywem są róże i jest to nawiązanie do wersu z wiersza Stein: “Rose is a rose is a rose is a rose”. Róże są w tym tryptyku- jak i w wierszu- i dosłowne i symboliczne, i tym razem Sully narysowała je w sposób charakterystyczny dla kobiet Dakota, jakby chciała zaakcentować, że istnieje symboliczny poziom na którym kobiety dzielą los, bez względu na to gdzie żyją.

See you
a.Ra