Szeroko dyskutowany w Polsce film Agnieszki Holland “Zielona granica” pokazano w ramach 61 Film Festival w Lincoln Center. Festiwal ten ma opinię najbardziej prestiżowego nowojorskiego festiwalu filmowego i o bilety jest zawsze trudno. Także i tym razem, do ostatnich chwil przed seansem, stała kolejka chętnych na zwroty. Film wyświetlany będzie jeszcze w czwartek o 7 wieczorem i dołożono seans, którego nie było w pierwszym programie, w niedzielę, 15 października, o 12 w południe.
Przed projekcją Agnieszka Holland podziękowała wszystkim za przyjście i zaprosiła do oglądania.
Jeśli chodzi o sam film, to nie jest antypolski, antyeuropejski, antymarsjański, czy jakiś tam jeszcze, ale wiadomo, każdy po obejrzeniu wyrobi sobie własną opinię. Można przyjąć i taką, że jest to film pokazujący- czasem w sposób nieco uproszczony i z nazbyt oczywistymi symbolami- jak ludzie sobie radzą, jakie postawy przyjmują w sytuacji, gdy w ich życie zaczyna się wdzierać polityka rządów spełniających rolę sił wyższych. Jest to film o nadziei.
Mniej więcej 1/3 widowni w Lincoln Center na pierwszym seansie, czyli w środę wieczorem- zapełniona była Polakami, co można było poznać także po reakcjach na niektóre niuanse, np. w czasie sceny rozmowy terapeutki z klientem.
Cały film dostał ogromne brawa.
Video z rozmowy po projekcji ma być wkrótce zamieszczone na stronie:
https://www.youtube.com/watch?v=S6hWqgxi0w4&list=PLdLHQX1t7hV0cTzZO3n7fA6O6CBjsJqRa
Holland głównie skupiła się na opowiedzeniu o warunkach powstania i kręcenia filmu, wspomniała o pogróżkach, jakie wciąż otrzymuje i że przyjaciele także w Nowym Jorku zapewnili jej na wszelki wypadek ochronę.
Całość skończyła się o 11.30 przed północą, ale widzowie długo jeszcze po seansie prowadzili rozmowy już poza kinem, słychać było także, jak odpowiadali na pytania amerykańskich przyjaciół.
Jest nadzieja, że „Zielona Granica” wejdzie w skład festiwalu polskich filmów, który odbywa się w Nowym Jorku zazwyczaj w czerwcu i jest przeglądem wszystkiego, co dzieje się w polskiej kinematografii.