Zwinął się nareszcie szpital polowy z East Meadow, to taka sielska łąka w Central Parku, łagodnie pofalowana, wiosną obsypana kwiatami, jesienią tonie w kolorowych liściach. Chwila wytchnienia dla oczu. Cały ten park został zaprojektowany, więc i te miękkie linie stworzono zgodnie z precyzyjnym szkicem, ale nie pamięta się o tym biegnąc w codziennych sprawach z East na West. Szpital w białych namiotach wyrósł w ciągu nocy. Obstawiony policją. Obce ciało. I jak się szybko okazało -kontrowersyjne.
Namioty należą do organizacji Samaritan’s Purse, która podobne szpitale stawiała między innymi w Kongo w czasie epidemii ebola, a ostatnio we Włoszech. W Central Parku oddali do dyspozycji 68 łóżek, prawie stu swoich wolontariuszy i lekarzy, którzy przed podjęciem pracy musieli podpisać, że w swoim życiu prywatnym wyznają te same poglądy, co organizacja dla której pracują.
Obecny prezes Samaritan’s Purse, Franklin Graham to syn najsłynniejszego amerykańskiego, skrajnie konserwatywnego tele-ewangelisty, który zaczynał swoją działalność w stanach Południa. Dookoła szybko pojawiły się plakaty oprotestowujące obecność tej akurat organizacji w mieście i w aż tak widocznym miejscu; szpital postawił sobie dodatkowe parawany, burmistrz de Blasio, jak zwykle się tłumaczył. Nasz burmistrz-nawiasem mówiąc- lubi się ze wszystkiego tłumaczyć i jest w tym dobry, zawsze warto poczekać. Aresztowano performera w różowym garniturze, Graham poczuł się religijnie prześladowany, deszcz zalał namioty i w końcu nikt już nie miał siły na kontrowersje. Najpierw odpłynął statek medyczny, potem zlikwidowano szpital w Javits, a teraz i po samochodach i namiotach upstrzonych nazwiskiem Graham nie został nawet ślad. Nie licząc zrytej łąki.
a.Ra