Rok w Nowym Jorku

Rok w Nowym Jorku ma swój rytm i teraz byłoby już po Auto Show z setkami elektrycznych aut i z truskawkami w czekoladzie i szampanem dla dziennikarzy z całego świata, tuż po Frieze z dziełami sztuki nowoczesnej za miliony i tuż przed Mermaid Parade na Coney Island i o jeden dzień późniejszy NYC Pride na Manhattanie.

Wszystko, jak wiadomo, odwołane. W Javits Center, gdzie odbywają się największe nowojorskie imprezy, przez ponad dwa miesiące działał szpital dla najmocniej zaatakowanych przez COVID-19 i- jak napisano w materiałach dla mediów- nie byłoby bezpiecznie coś tam urządzać nawet, jeśli sytuacja się zmieni.

Byłam tam na ostatniej imprezie przed zamknięciem: międzynarodowe targi zabawek przyciągnęły wystawców z pięciu kontynentów, ponad siedem tysięcy stoisk i prezentacje nowych produktów, od przytulanki Baby Yoda po żywe, miniaturowe koniki.  Co kilka kroków maszyny z odkażającą pianą do rąk. W ramach prezentów dla reporterów dostaliśmy od jednej z firm zabawnie opakowane odkażacze, które okazały się wkrótce skarbem niemożliwym do kupienia.

Teraz mamy nowy rytm: codziennie o 7 wieczorem, bez względu na pogodę, ludzie wychodzą przed budynki na pięciominutowe, dziękczynne hałasowanie- znak pamięci dla służb medycznych i wszystkich, którzy pracują, żeby miasto mogło jako tako funkcjonować.

Klaskanie, dzwonki rowerów, syreny promów, muzyka. Co kilka przecznic zmieniają się brzmienia i szybko powstają nowe zwyczaje. Na Harlemie śpiewają z okien, a przy 89 i 2 Ave można posłuchać codziennie w innym wykonaniu szlagieru New York, New York. Kto lubi, tańczy. Kawałek dalej dziewczyna z wielkim garnkiem i metalowym tłuczkiem wystukuje zawsze tę samą, zakodowaną wiadomość: dziękujemy, dziękujemy.

a.Ra.

Podnoszące na duchu komunikaty pisane przez mieszkańców pojawiły w różnych punktach miasta. Kartka na płocie w Central Park.

UES, 7 wieczorem.

UES. 7 wieczorem. Wychylona z okna dziewczyna stuka w metalowe pręty zejść przeciwpożarowych.